Przejdź do treści
Archiwum

Historia jazzu w Koninie

Irena Bielińska nie wróciła do Polski od razu po wkroczeniu aliantów do Kressow, gdzie trafiła na początku wojny. Kto wie, czy pół wieku później mielibyśmy w Koninie Jazzonalia, gdyby nie wybrała się wtedy do Francji?

Siedemnastoletnia Irena została w 1940 roku wyrwana spod opieki rodziców i rzucona przez okupanta gdzieś pod Magdeburg, do miejscowości oddalonej od rodzinnego Konina o pół tysiąca kilometrów. Kiedy przyszło wyzwolenie, miała 22 lata i wielki głód życia, więc jak wielu innych przymusowych robotników III Rzeszy skorzystała z oferty francuskiego rządu i wybrała się do tego kraju.

Przywiozła z Paryża

Do Lille, gdzie na początku trafiła, miała spod Magdeburga niewiele dalej niż do Konina, więc dlaczego miałaby nie pojechać do Francji? A że pochodziła z muzykalnej i uzdolnionej artystycznie rodziny, całą sobą chłonęła wszystko, co wokół niej było nowe, szczególnie jazz.

– O zauroczeniu jazzem opowiadała mi nie tylko babcia ale i jej siostry – wspomina Marta Mielcarek. – Grywała na harmonijce zapamiętane z Francji jazzowe przebiegi harmoniczne. Przywiozła również stamtąd, szczególnie z Paryża, gdzie później się przeniosła, wiele inspiracji muzycznych oraz zapisów.

Po powrocie do Konina w 1948 roku Irena dzieliła się z rówieśnikami swoją fascynacją, grając na harmonijce, mandolinie i akordeonie. Znów – jak przed wojną – szli do parku i w altanie grali, śpiewali i tańczyli, a potem spacerowali brzegiem Warty, bo wtedy w taki właśnie sposób młodzi spędzali czas. Otaczał ich wszechobecny w tych miejscach śpiew ptaków, ale bardziej prawdziwy po okrutnej wojnie wydawał im się jazz, o którym Maria Pawlikowska-Jasnorzewska pisała, że „jest dziki i płacze jak wicher w kominie”, dodając: „nuty życia czyż nie są dzikie, życie jest zamętem i krzykiem, przecież przyszliśmy na świat wśród takiej muzyki”.

Alimenty na wypadek

Jazz był wtedy modny, czego dowodem jest istnienie w Koninie w 1947 roku tanecznego zespołu „Melodia-Jazz”.

– Ile było tam jazzu, to już inna sprawa – mówi Andrzej Majewski, który natrafił na ten szczegół w „Uporczywym echu” Theo Richmonda.

Podczas pracy nad swoją książką „Muzyka w moim mieście” Andrzej Majewski natknął się również na pierwszą w konińskiej prasie wzmiankę o jazzie następującej treści:

„Polecam uczelnię, która jest nauczycielką bardzo licznych tańców. Lubimy przecie wszyscy fikanie, zwłaszcza modne. Co do tych ostatnich słyszałem, że są kolosalnie przyjemne, chociaż niektóre z nich wymagają zachowania pewnych ostrożności. Co do trzech takich tańców, których niestety nigdy jeszcze w życiu nie widziałem, a które się nazywają z angielska lwoo-steep Missisipi, one steep i jazz (sic!), powiadają, że praktyczne mamusie powinny zawsze przed tańcem się upewnić, czy tancerze zdolni są do płacenia alimentów na wypadek nieszczęścia”.

Kolekcjoner z Nowego Jorku

Szczególnym zbiegiem okoliczności niespełna miesiąc po ukazaniu się w Głosie Konińskim owej bez wątpienia złośliwej i prześmiewczej notki w naszym mieście przyszedł na świat David Chertok, który w dorosłym życiu wsławił się posiadaniem jednej z największych na świecie kolekcji jazzu w filmie. Głosu Konińskiego nigdy zapewne w dłoni nie miał, bo opuścił Konin jeszcze jako niemowlę i wraz z rodzicami osiadł w Nowym Jorku. Do swojej śmierci w 1988 roku zdołał zgromadzić prawie sześćset godzin filmów z wykonawcami muzyki jazzowej. Swoją kolekcję pokazywał w klubach nocnych, salach koncertowych, na uczelniach i na festiwalach jazzowych oraz w telewizji, dla której montował składanki ze swoich zbiorów.

Zbieracka pasja Chertoka zaczęła się w 1957 roku, kiedy pracował w magazynie materiałów filmowych Sherman-Grinberg Film Library. Mamy tutaj kolejny zbieg okoliczności, bo w tym samym roku w Koninie przyszedł na świat Andrzej, syn wspomnianej wyżej Ireny i Henryka Mielcarków. Jak można się domyślić, chłopak spędził dzieciństwo przy dźwiękach muzyki, wśród której królował jazz. Czy można się dziwić, że po wielu latach zaowocowało to powołaniem do życia Jazzonaliów, których trzydziesta, jubileuszowa edycja odbędzie się właśnie w Koninie?

Zielony Semafor

Ale zanim nadszedł rok 1994, wydarzyło się w Koninie i w życiu Andrzeja Mielcarka wiele rzeczy, o których warto wspomnieć. Na początku lat sześćdziesiątych do kopalnianej orkiestry dętej dołączył z saksofonem Wojciech Jankowski, który zaproponował wyłonienie mniejszego zespołu z lżejszym, między innymi jazzowym repertuarem. W ogóle kopalnia ze swoją orkiestrą i chórem sprawiła, że w Koninie pojawiło się dużo osób muzykujących i – jak się wyraził przy okazji rozmowy o dziejach konińskiego jazzu dyrektor szkoły muzycznej Krzysztof Pydyński – „dzięki temu miał kto grać”.

Na owoce nie trzeba było długo czekać. Na początku lat siedemdziesiątych w szkole górniczej powstał pierwszy młodzieżowy big-band prowadzony przez ucznia Zdzisława Tulikowskiego. Mniej więcej w tym samym czasie (nawet bohaterowie tych wydarzeń nie potrafią podać dokładnych dat) w świetlicy Związku Zawodowego Kolejarzy zaczęli swingować młodzi muzycy. Dixielandowy „Zielony Semafor” – bo taką oryginalną ale i znaczącą nazwę sobie nadali – występował w składzie (podaję za Andrzejem Majewskim): Krzysztof Żabierek – fortepian, Jan Wielgórecki – klarnet, saksofon, Mieczysław Kałużny – trąbka, Kazimierz Juszczak – perkusja, Janusz Malak – banjo, Leszek Stokowski – gitara oraz Bogusława Petelewicz, Zofia Urbaniak, Teresa Maciejewska – śpiew.

Ze Stodoły do Konina

Andrzej Majewski napisał o Krzysztofie Żabierku, że „był i jest nietuzinkowym muzykiem. W 1976 r. otrzymał wyróżnienie podczas II Międzynarodowego Konkursu Pianistów Jazzowych w Kaliszu, był finalistą Konkursu Improwizacji Jazzowej w Katowicach w roku 1977, dwukrotnie koncertował w Sali Kongresowej w Warszawie podczas festiwali Złota Tarka w latach 70”. W 1972 r. znalazł się w składzie jazzowego trio Miniatury, w którym oprócz niego grali jeszcze Mirek Jastrzębski na gitarze basowej i Zygmunt Grochowski a następnie Józef Sutyła – na perkusji.

„Doborowy skład, i z pewnością to był jazz” – ocenił Andrzej Majewski.

Również w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych z inicjatywy puzonisty Ryszarda Borowieckiego, ówczesnego kierownika działu muzycznego w Domu Kultury Zagłębia Konińskiego, uformował się Big-Band „Konin”, w którym kierownictwo muzyczne objął Stanisław Fiałkowski. Pierwszy wniósł do zespołu bezcenne doświadczenie zdobyte w legendarnej warszawskiej orkiestrze Big-Band „Stodoła” z czołówką polskiego jazzu w składzie, a drugi – urodzony pod Kłodawą absolwent Liceum Pedagogicznego w Koninie – był wówczas studentem Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu. W tym samym czasie Fiałkowski kierował również jazz-rockową grupą Truwerzy, z którą zdobył Grand Prix na festiwalu Rytmy nad Prosną. W 1976 roku, kiedy Fiałkowski przeniósł się do Bydgoszczy, Truwerzy pod kierownictwem Borowieckiego zdobyli w Kołobrzegu „Złoty Pierścień” dla najlepszego zespołu amatorskiego.

Bez Nazwy

Wszystko to Andrzej Mielcarek, w latach siedemdziesiątych uczeń klasy o profilu elektrycznym w technikum imienia Kopernika w Koninie, obserwował z wypiekami na twarzy.

– Grywał wtedy w amatorskich zespołach muzycznych lub śpiewał, ale przede wszystkim był melomanem i bardzo chciał, żeby życie muzyczne w Koninie kwitło – usłyszałem od Marty Mielcarek, córki Andrzeja.

Sam poznałem go w Radiu 66, gdzie pracowałem w połowie lat dziewięćdziesiątych, a Andrzej razem z Pawłem Markowskim realizowali cotygodniową audycję pod nazwą – tak przynajmniej zapamiętała to jego córka – „Bez Nazwy”.

Pamiętam przygotowania do drugiej edycji Jazzonaliów w czerwcu 1995 roku i ogromne zaangażowanie przy ich organizacji ludzi z naszego radia. Ponieważ w tym czasie rozgłośnia miała przerwę w nadawaniu, wydawaliśmy pod jej szyldem tygodnik, który informację o tej imprezie zamieścił na pierwszej stronie. Zachowały się też karnety z nazwiskami i nazwami wykonawców, wśród których byli: Jan Ptaszyn Wróblewski, Jarosław Śmietana i Brad Terry oraz Prowizorka Jazz Band, Super Duo i Dixieland Band.

Pomógł im… Gorbaczow

Nie ma natomiast żadnych materialnych śladów po pierwszej edycji Jazzonaliów z 1994 roku. Wiadomo tylko, że jak wszystkie przed tragiczną śmiercią Andrzeja w 2002 roku, odbyła się przy olbrzymiej życzliwości Stanisława Sroczyńskiego w Domu Kultury „Hutnik”.

– Sroczyński cieszył się że ludzie przychodzą do Hutnika i chcą coś robić, więc łatwo było się dogadać – skwitował to porozumienie dyrektora „Hutnika” z Andrzejem Mielcarkiem Leszek Czajor.

Ten ostatni pojawia się w naszej opowieści o konińskim jazzie nieprzypadkowo, bo w latach osiemdziesiątych był jednym z najbardziej konsekwentnych i niezmordowanych propagatorów jazzu w Koninie. Wyliczankę imprez otwierają trzy edycje „Barbórek Jazzowych”, z których pierwsza odbyła się w grudniu 1984 w Oskardzie, był Jazz Club Synkopa, Kawiarnia Muzyczna i wreszcie Spotkania Gitarzystów Jazzowych.

W 1984 roku Leszek Czajor zaprosił do Konina Davida Chertoka, a kilka lat później nawiązali z nim kontakt miłośnicy jazzu z ukraińskiego Dniepropietrowska (dzisiaj Dniepr), którzy dwukrotnie odwiedzili Konin. Ponieważ mieściła się tam wtedy fabryka broni rakietowej, bardzo trudno było uzyskać zgodę władz nie tylko na przyjazd, ale i opuszczenie miasta. Młodzi Ukraińcy dostali pozwolenie na wyjazd dopiero po tym, jak powołali się na autorytet samego Michaiła Gorbaczowa. Ale o tym i paru jeszcze innych ciekawostkach z dziejów konińskiego jazzu napiszę w następnym tekście. Opublikujemy go w LM.pl w przeddzień rozpoczęcia jubileuszowej, 30. edycji Jazzonaliów, które odbędą się w Oskardzie w dniach 19-21 maja.

Muzyka i jazzowe opowieści

Pierwszego dnia (19 maja) wystąpi z zespołem wibrafonista Marcin Pater, czerpiący inspiracje z muzyki jazzowej, jazz-rockowej oraz fusion. Jako druga wyjdzie na scenę charyzmatyczna Monika Borzym i zaśpiewa niezapomniane utwory międzywojennego dwudziestolecia. W sobotę z kolei usłyszymy jeden z czołowych polskich zespołów jazzowych Artur Dutkiewicz Trio, a wieczór zakończy się pokazem muzycznego geniuszu Kameruńczyka Richarda Bony. Natomiast w niedzielę Big Band PSM I i II st. w Koninie będzie towarzyszył Ilonie Damięckiej, pianistce jazzowej, wokalistce i kompozytorce.

Już teraz zapraszam też do posłuchania podcastów z żywymi opowieściami muzyków i osób związanych z konińskim środowiskiem jazzowym. Ich premiera odbędzie się 30 maja w naszym portalu LM.pl oraz jednocześnie na stronie ckis.konin.pl i Epicentrum Kultury na Fb.

Cytaty pochodzą z wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej „Krzyk jazzbandu”

Autor tekstu: Robert Olejnik, portal LM.pl
https://bit.ly/historia_jazzu_w_Koninie